21 sty 2017

BLUE MONDAY - NAJBARDZIEJ DEPRESYJNY DZIEŃ W ROKU

Pojęcie Blue Monday wprowadził brytyjski psycholog - Cliff Arnal. W polskim tłumaczeniu termin ten nazywany jest smutnym lub jak kto woli, przygnębiającym poniedziałkiem. Przypada on na trzeci tydzień stycznia. Według autora to właśnie w tym czasie uświadamiasz sobie, że Twoje postanowienia noworoczne nie mają większego sensu. 

Bo przestałeś się zdrowo odżywiać. 

Bo Twoja książka nie była ruszana od dwóch dni. 

Bo dalej narzekasz. 

Tyle, że Blue Monday to pseudonauka. I chociaż nie ma on potwierdzenia w badaniach naukowych, to może posłużyć jako świetna inspiracja.

Czy czasem nie jest tak, że Twój zapał do pracy jest największy właśnie na początku roku?

Na wstępie jesteś najbardziej wytrwały. Z łatwością pokonujesz dyskomfort związany z nałożonym celem. Chcę Ci się spać, ale czytasz tę jedną stronę więcej. Na imprezie nie opychasz się słodyczami i nawet śmieszą Cię dowcipy szefowej. Odmawiasz sobie wielu przyjemności, bo najważniejsza jest dla Ciebie wygrana. Silna wola zwycięża. Więcej o samokontroli przeczytasz tutaj.

W takim razie co powoduje załamanie się Twojej samokontroli? 


Nie wypełniasz rzetelnie swoich obowiązków, czyli nie jesteś sumienny. 

Sumienność to cecha osobowości. Albo masz jej dużo, albo odrobinkę. Z wytrwałością lepiej radzą sobie ludzie, którzy posiadają wysokim poziom tej cechy. Na jej wpływ mają czynniki biologiczne, ale nie tylko. Możesz ją doskonalić w trakcie całego życia. To dobra informacja dla Ciebie :). W jej skład wchodzą (dla mnie najważniejsze): dobra organizacja dnia i pozytywne myślenie.  

Rozpamiętujesz przeszłość, za bardzo skupiasz się na teraźniejszości lub nie obchodzi Cię przyszłość. 

To akurat jest bardzo ciekawe i ma ogromny wpływ na realizację Twojego celu. Niech odchudzanie posłuży jako przykład. Przeszłość definiowana będzie tutaj jako: jedno potknięcie niesie za sobą kolejne. To, że raz sięgniesz po coś niedozwolonego nie znaczy, że Twoje trzytygodniowe starania pójdą na marne. To był tylko raz!!! Jednak dla Ciebie ten "jeden raz" będzie ważniejszy niż dwadzieścia dni regularnego jedzenia. Skupianie się na "tu i teraz" też nie jest dobre. Mówisz sobie: "życie jest za krótkie na odmawianie sobie przyjemności". I sięgasz po czekoladę. Najlepszą według mnie metodą jest koncentracja na przyszłości, ale nie zapominaniu o teraźniejszości. W tym przypadku słowa takiej osoby będą brzmieć: "jem zdrowo, bo chcę być zdrowa, ale zwracam uwagę na swoje aktualne potrzeby, czyli kiedy chcę odpocząć to po prostu to robię, a nie wykonuję siódmy trening w tygodniu".

Odraczanie gratyfikacji: czy pianka mną rządzi czy ja rządzę pianką? 

Odraczanie gratyfikacji to nic innego jak panowanie nad pokusami. To czekanie na nagrodę. To kontrola swojego zachowania. Zapewne słyszałeś o eksperymencie z pianką marshmallow. Dostajesz jedną albo czekasz pewien czas i zjadasz dwie. To właśnie ten czas ma ogromny wpływ na realizację postanowień. Musisz być cierpliwy. Cierpliwość doprowadzi Cię do nagrody. 

Atrakcyjność celu.

Zastanawiałeś się kiedyś po co się odchudzasz? Albo jaki sens ma czytanie książek, które nie wnoszą do Twojego życia nic oprócz tego, że karaluch bez głowy może przeżyć kilka tygodni i ostatecznie zabija go głód? To akurat jest ciekawe :D. Mam nadzieje, że wiesz o co mi chodzi :). Musisz wiedzieć do czego zmierza Twoje zachowanie. Fajnie gdybyś się odchudzał dla siebie, a nie dla opinii publicznej. Byłoby super nie narzekać i zmniejszyć tym samym liczbę stresorów w ciągu dnia. Czytaj książki, które naprawdę są dla Ciebie interesujące. I tak dalej i tak dalej.

Istnieją pewne strategie, które pomagają w byciu wytrwałym, ale żeby nie przedłużać zostawię to na inny post. Jest 21 stycznia. Może przez ten czas nie podjąłeś żadnych kroków by coś zmienić. A może podjąłeś, tyle że z marnym skutkiem? Zastanów się czy te 21 dni ma jakieś większe znaczenie w stosunku do całego Twojego życia.



15 sty 2017

SEKRET W OSIĄGANIU CELÓW

W psychologii znajdziemy dwa terminy, które na pierwszy rzut oka są ze sobą tożsame. Mowa o samoregulacji i samokontroli. Te dwa procesy różnicuje kilka rzeczy, ale w dalszym ciągu pozostają ze sobą w symbiozie. Jak yin i jang. Jak rekin i podnawka. 

Nie trudno się domyślić, że samoregulacja - reguluje, a samokontrola - kontroluje
Samoregulacja dotyczy emocji, a samokontrola zachowania

Jest to bardzo ogólna definicja, ale do strawienia i zrozumienia. Najlepiej wyjaśnić to na przykładzie osoby, która postanowiła zdrowiej się odżywiać.

Celem takiej osoby jest uzyskanie ładniejszego wyglądu poprzez zmianę diety. Przestała jeść słodycze. Zaczęła do swojego menu włączać więcej warzyw i owoców. Przez kilka dni jej samopoczucie jest na wysokim poziomie. Ale nadchodzi ten dzień. Piątek trzynastego. W tym dniu padał deszcz. Trzeba było zostać w pracy godzinkę dłużej. No i mąż nie zrobił prania tak jak obiecał. Z każdą minutą jej samokontrola słabła, a samoregulacja rosła. Efektem finalnym było zjedzenie całej tabliczki czekolady. Załamanie się kontroli zachowania spowodowało chwilową poprawę nastroju.

Tak więc samokontrola zorientowana jest na realizację celów, a samoregulacja odpowiedzialna jest za Twój komfort psychiczny i fizyczny. W tedy kiedy czujesz się źle do akcji wkracza samoregulacja, która zrobi wszystko, aby na Twojej twarzy pojawił się uśmiech, a wszystkie mięśnie rozluźniły. W pewien sposób pełni nadzór nad Twoją psychiką.

No dobrze, ale co z osobą, weźmy za przykład taką samą osobę, która również postanowiła nie jeść słodyczy i pomimo "złego dnia" nie sięgnęła po czekoladę. Nie zjadła rozpływającej się w ustach milki dlatego, że zwyciężyła u niej samokontrola. Na pewno nie poczuła się z tym faktem dobrze, ale świadomie zdecydowała się na taki stan, gdyż ważniejszy od chwilowej przyjemności był dla niej cel, który sobie założyła. Ładniejszy wygląd. Być może w tamtym momencie skorzystała z techniki "odwrócenia uwagi". Ale to już na inny post ;) 

Dotyczy to również innych celów, nie tylko poprawy wyglądu. Postanowiłeś pół godziny dziennie uczyć się słówek z angielskiego, ale dzisiaj to nie, bo wkurzyła Cię szefowa i dlatego wolisz włączyć ulubiony serial? Wstałeś "lewą nogą" więc możesz sobie pozwolić na godzinkę dłużej w łóżku? Zauważ, że Twoja samokontrola najczęściej nie działa w tedy kiedy masz zły humor. Dlatego ważnym jest, abyś miał tego świadomość i umiał to kontrolować.

Podsumowując: samoregulacja odpowiedzialna jest za Twój dobry nastrój, a dzięki samokontroli potrafisz osiągać zamierzone cele. Dlatego sam widzisz, że oba te procesy tworzą razem zgrany duet. Jednak to, czy zwyciężają u Ciebie emocje czy wytrwałość zależy od wielu czynników.

14 sty 2017

KĘKĘ - MIŁOŚĆ



Jestem pewna, że nie raz zastanawiałeś się nad istnieniem prawdziwej miłości. Czy można pokochać drugą osobę bezwarunkowo i żyć z nią do końca życia? Codziennie kłaść i budzić się obok niej? Mijać ją w łazience? Jeść razem śniadania i dzielić miejsce na kanapie? 

I tak przez 365 dni w roku. Przez całe swoje życie.

Te myśli mogą wpływać na Ciebie destruktywnie. No bo jak to tak tylko z Olą? Tylko z Maćkiem? 

Nie wierzę w miłość romantyczną. Dla mnie motylki w brzuchu to nic innego jak perystaltyka jelit. A zauroczenie to... zauroczenie. Równie dobrze rozpływam się na widok śliniącego się dziecka. Pomimo tego wszystkiego pod słowem miłość podpisuje się obiema rekami. Wierzę w to, że można kogoś pokochać tak po prostu, bez zadawania sobie pytań: dlaczego właśnie on? dlaczego właśnie ona? Bo tego prawdziwego uczucia nie da się wyłącznie spłycić do wizji bycia razem do końca życia.

To coś więcej niż kilkadziesiąt lat życia razem. 

To spokój ducha. To scrabble razem i sudoku razem. To ciężka praca, by nie zawracać jak już się zaczęło. Milość to sztuka godzenia się. Wybaczania błędów. Znoszenia tvn-u i słuchania Adel. To pytania: może pomóc? co Cię boli? jak się trzymasz? To proste słowa: dziękuję i przepraszam. Miłość to konflikty i wyciąganie wniosków. I ten uśmiech o poranku.

Dlatego...

Czy masz ochotę przez resztę życia razem?  


O cyklu RAPSYchologia tutaj

8 sie 2016

DLACZEGO JESTEŚ OTYŁY?

Za otyłość odpowiedzialne są czynniki biologiczne, psychologiczne i społeczne. Ile razy słyszałeś od koleżanki, że nie może schudnąć "bo ma takie geny"? Ile razy Pani psycholog w telewizji śniadaniowej opowiadała o wpływie samokontroli na utrzymanie prawidłowej masy ciała? Zapewne wiele razy. A czy wiesz, że za kształtowanie się nadwagi i otyłości również odpowiada status socjoekonomiczny?



Model społeczny zakłada, że jedną z przyczyn otyłości są wykształcenie i aktywność zawodowa.

Nadmierna masa ciała częściej widoczna jest u osób niezatrudnionych oraz u osób, które ukończyły szkołę podstawową lub podstawowe studium zawodowe. Prawdopodobnie ograniczenia finansowe świadczą o braku możliwości korzystania z siłowni, klubów fitness czy kupowania nieprzetworzonej, nieco droższej żywności. Powiesz, że do utrzymania prawidłowej wagi nie potrzebujesz siłowni? Masz rację. Można przecież korzystać z uroków jakie daje nam natura. Rower czy bieganie to idealne sposoby na utrzymanie prawidłowej masy ciała. Jednak większość ludzi nadal upiera się przy tym, że do zrzucenia wagi potrzebują karnetu na siłownię. Błędem są również skrzywione przekonania na temat zdrowej żywności. Zgodzę się, że żywność ekologiczna jest nieco droższa i nie każdego na nią stać. Jednak to nie powinno być przeszkodą do utrzymywania zdrowego stylu życia. To prawda, że owoce i warzywa z supermarketu nie smakują jak z ogródka Twojej mamy. Ale nie masz wyjścia. Jeśli nie stać Cię na ekologiczne pomidory wystarczy, że zminimalizujesz ryzyko przedostania się toksyn do organizmu, poprzez dokładniejsze ich mycie. W sezonie wiosenno-letnim możesz uprawiać swój własny ogródek na balkonie. Masz wiele opcji do wyboru. Wystarczy chcieć. 

W psychologii istnieje taki termin jak: "środowisko sprzyjające otyłości". 

Mówi on o tym, że więcej osób zmaga się z nadmiernymi kilogramami w mieście niż na wsi. Ta różnica dotyczy rodzaju wykonywanych czynności. Osoby w środowisku wiejskim częściej spędzają czas poza domem. Związane jest to z pracą na roli czy szukanie jedynych rozrywek jakim jest np. sport na świeżym powietrzu. Z kolei osoby mieszkające w dużych miastach poprzez ciągły brak czasu, nieregularność w jedzeniu i łatwiejszy dostęp do tłustych pokarmów bardziej narażeni są na otyłość.

Warto zwrócić uwagę na przemysł spożywczy. W Stanach Zjednoczonych firmy reklamowe przeznaczają miliardy dolarów na wywieranie wpływu na wybór jedzenia. I tak też jest w Polsce. Jesteś bombardowany z każdych stron. Telewizja, bilboardy, restauracje kuszące swoimi zapachami. Jedzenie w przeciągu kilkunastu lat zmieniło swoją funkcję. Teraz częściej zaspakaja Twoją potrzebę psychologiczną niż fizyczną. 


A co powiesz na to, że za przyczynę otyłości odpowiada samochód, winda, komputer a nawet telefon komórkowy?


Teraz prawie każda rodzina wymieniła rower na samochód. W każdym domu znajduje się komputer, który odciąga ludzi od spędzania czasu na zewnątrz. Niestety najbardziej jest to widoczne wśród młodych osób. Moje dzieciństwo wspominam na zabawie w "chowanego", "krowę" czy "zimne ognie". Codziennie wychodziłam albo to na rower, albo na rolki. Albo tak po prostu, żeby spotkać się ze znajomymi. Dzisiaj wyzwalaczem spacerów jest gra Pokemon Go. Siedzący tryb życia w połączeniu z szybkim dostępem do żywności wysokotłuszczowej zwiększa prawdopodobieństwo zachorowania na otyłość. Telefony komórkowe również odgrywają znaczącą rolę. Znalezienie w sieci numeru do ulubionej restauracji, naciśnięcie zielonej słuchawki i złożenie zamówienia zajmuje kilka minut. Nawet obecność windy powoduje, że korzystają z niej osoby mieszkające na pierwszym piętrze. Wszystkie te czynniki zachęcają potencjalną osobę do praktykowania niezdrowego trybu życia.

Zastanów się, które czynniki przyczyniają się do Twojej nadmiernej masy ciała. Może zamiast na czynniki biologiczne i psychologiczne, większą uwagę zwrócisz na szybki bieg życia, jedzenie w pośpiechu i tłusto czy brak ruchu.

15 lip 2016

JAKI JEST TWÓJ STOSUNEK DO JEDZENIA ?

Jedzenie ma zaspokajać głód i dostarczać odpowiednich substancji odżywczych do zachowania zdrowia i urody. Jest to bardzo ogólna definicja, gdyż każdy człowiek ma do tego inne podejście. Z tego też względu podzieliłam ludzi na trzy grupy.


Do pierwszej grupy należą osoby, które nie przejmują się jakością i ilością spożywanych pokarmów.

Jedzą nieregularnie i tłusto. Zapominają o zasadach, które nakłada na nich piramida zdrowego żywienia. Robiąc zakupy w supermarkecie nie zwracają uwagi na syrop glukozowo-fruktozowy czy tłuszcze trans. Na drugie śniadanie jedzą słodki batonik, a na obiad schabowego z ziemniakami i wzdymającą kapustą. Nie wiedzą co to wyrzuty sumienia po zjedzeniu paczki chipsów. I dopóki ich wyniki badań są w normie, to niezdrowy tryb życia im nie przeszkadza. Najczęściej mamy tu do czynienia z osobami szczupłymi bądź z lekką nadwagą. Są osoby szczupłe, które jedzą i nie tyją. Jednak skutki takiego jedzenia nie muszą być widoczne gołym okiem. A na pewno nie są natychmiastowe.


Druga grupa osób to ludzie, którzy od A do Z przestrzegają zasad zdrowego żywienia. 

W porównaniu do pierwszej grupy, zwracają uwagę na jakość i ilość wsuwanych kalorii. Nie mylmy tego z ortoreksją. Różnica polega na tym, że taki styl życia nie jest dla nich obsesją. Mówiąc bardziej po ludzku, nie podporządkowują swojego życia – jedzeniu. Nie rezygnują z urodzin znajomej tylko dlatego, że odbędą się w restauracji, w której serwują wyłącznie tłuste dania. Oczywiście pójdą, ale przed wyjściem z domu zjedzą zrobiony przez siebie zdrowy posiłek, a na miejscu zamówią drinka czy herbatę. I nie będzie dla nich nic krępującego w tym, że jako jedyne będą siedziały przy pustym talerzu. Także po powrocie do domu nie zadziała u nich mechanizm kompensacji i nie rzucą się na jedzenie. Ten stan jest dla nich normalny. Świadomie wybrali właśnie taki, a nie inny styl życia. I nie powinniśmy go w żaden sposób negować. 

I wreszcie 3 grupa osób, która moim zdaniem  jest najbardziej narażona na zaburzenia związane z jedzeniem, np. na kompulsywne objadanie się. 

To osoby, które mają trochę wspólnego z pierwszą i drugą grupą. Są na diecie (zazwyczaj takiego określenia używają) czyli jedzą zdrowo, ale od czasu do czasu sięgną po coś niedozwolonego. A co ich różnicuje? Wyrzuty sumienia. Występują prawie zawsze, kiedy pozwolą sobie na produkty z zakazanej listy. Po takim epizodzie obiecują, że był to ostatni raz i że od jutra zaczną na nowo. W czym tak naprawdę tkwi problem? W tym, że takie osoby są rozdarte pomiędzy: „chcę jeść zdrowo” a „dajcie mi do cholery tą (tę?) czekoladę, którą tak ubóstwiam”.


Odpowiedzcie sobie do której grupy chcecie należeć. Jestem pewna, że większość z Was wybierze opcje trzecią. Jeśli się na nią zdecydujecie, miejcie świadomość zagrożeń, które na Was czyhają. 

Czy istnieje idealne lekarstwo?

Od trzech kostek czekolady nikt nie przytył. Wniosek nasuwa się jeden: zachowaj umiar w jedzeniu i piciu. Jedz to na co masz ochotę, ale w małych ilościach. Jeśli zaczniesz siebie ograniczać, będziesz częściej myślał o jedzeniu. Udowodniono to naukowo!!! 

Osoba „zdrowa” gdy  zje coś niedozwolonego, nie będzie skupiała swojej uwagi  na tym co i ile zjadła. Występuje tutaj prosty mechanizm. Przyszła ochota na coś słodkiego – udała się do sklepu. Ochota odeszła - życie dalej kreci się swoim rytmem.  Nawet gdy zje trochę więcej, to jej reakcją na pełny brzuch będzie: „ale się najadłam”. I to jest normalne. Osoba z zaburzonym obrazem powie: "nie rozumiem jak mogłam tyle zjeść. Czuje się jak pączek w maśle”. 

Tak to niestety wygląda.  Ludzie naprawdę mają z tym problem!!!

Każdemu z nas zdarzają się jedzeniowe wpadki. Jeśli jednak raz na jakiś czas zjemy więcej, aniżeli sobie założyliśmy, to nie powinniśmy mieć z tego tytułu wyrzutów sumienia.

Typowym jest również skrzywione przekonanie na temat jakości spożywanych produktów. Na logikę. To, że zjesz porcje niedozwolonego jedzenia to od razu Twoja waga nie wzrośnie. Co innego gdybyś codziennie jadł tłusto i to w niekontrolowany sposób, przez dłuższy okres czasu.

Ostatnią rzeczą o której chce napisać to fakt, że aby żyć, musicie jeść. Nic odkrywczego. Jednak gdy dłużej zastanowicie się nad słowem jedzenie, to już przestaje być tak kolorowo. Nasuwają się pytania: czym dla mnie jest jedzenie? Jak chce, aby wyglądały moje posiłki? Czy jedzeniem zaspokajam swoje potrzeby emocjonalne czy fizyczne? Jem owsiankę, bo wszyscy ją jedzą? To, że zjem ciasto po niedzielnym obiedzie powoduje u mnie wyrzuty sumienia? 

I z tymi pytaniami Was zostawiam.

8 wrz 2015

PARADOKS OPRAH WINFREY

Byłaś kiedyś na diecie? Chodzi mi o to, czy kiedykolwiek użyłaś sformułowania "jestem na diecie", do scharakteryzowania swojego aktualnego stylu życia?

Jestem pewna, że tak. 

I jak Ci poszło?

(śmiech) 

Słowo DIETA jest co najmniej tak złe, jak powiedzenie sobie, że od jutra nie jem słodyczy. 

Więc czym jest dieta ?

Planem narzucającym zewnętrzne reguły. Podczas odchudzania uczysz się jeść zgodnie z harmonogramem, a nie według wewnętrznych odczuć i pragnień. Mówiąc prościej: jesz tylko to, co z góry narzuca Ci Twoje postanowienie. Np, że nigdy więcej nie sięgniesz po czekoladę. Ty tego pragniesz, ale czy tego samego chce Twój mózg? Skoro jadłaś ją całe życie to zapomnij, że ten romans zakończy się w jeden dzień. 

I to jest właśnie dieta. Zbyt pochopne narzucanie sobie rygorystycznych reguł. Nawet jeśli dotyczy to tylko jednej, prozaicznej czynności, jaką jest niejedzenie czekolady. Nie zrozum mnie źle. Jeśli chcesz zrezygnować z konsumowania słodyczy, musisz mieć w tym konkretny cel. I co najważniejsze: robić to stopniowo. Inaczej będziesz rzucała się na jedzenie w każdej możliwej sytuacji, a do tego tyła.

Nadużywanie świadomie bądź też nieświadomie wyrazu dieta, doprowadzi Cię donikąd. 

A w zrozumieniu tego zjawiska pomoże Ci sama Oprah Winfrey. 

Gdy Oprah Winfrey zaczynała pracować jako prezenterka wiadomości, przytyła 6 kilogramów. Z tego też względu przeszła na dietę. Swoją pierwszą w życiu. Straciła 3 kilogramy, ale po miesiącu znowu ważyła tyle samo. Zaczęła stopniowo rezygnować z pokarmów stałych, na rzecz płynnych. Jednak pomimo tego, wystarczyło kila lat, żeby stała się cięższa niż kiedykolwiek. Traciła resztki nadziei, kiedy poznała Boba Green'a, osobistego trenera. Zmieniła sposób odżywiania, system ćwiczeń fizycznych i tryb życia. Schudła. Jednak 4 lata później, ważyła ponad 90 kilogramów. Najwięcej w całym swoim życiu. Sama o sobie mówiła: "jestem na siebie wściekła, bo nie wierzę, że po tylu latach, kiedy wiem, jak i co należy robić, ciągle walczę ze swoją wagą". 

Dlaczego Oprah Winfrey bezustannie walczyła z problematycznymi kilogramami? 

Dlatego, że ciągle była na DIECIE. Ciągle musiała z czegoś rezygnować. Ciągle myślała o jedzeniu.

Mimo całej swojej siły i motywacji, nie zdołała na stałe pozbyć się zbędnego tłuszczu.
Właśnie to badacze nazywają paradoksem Oprah.

Możesz sobie postanowić, że od jutra przejdziesz na dietę, ale Twoje ciało będzie ową dietę traktować jako zagrożenie. To prawda, że Twój organizm pogodzi się z dietą raz czy dwa. W pewnym sensie jest to dla niego nowość, coś ciekawego i intrygującego. Ale potem zacznie z nią walczyć. Niestety ten pierwszy raz zawsze kończy się fiaskiem, co idealnie obrazuje przypadek Winfrey. Zazwyczaj jest to spowodowane małą wiedzą na temat zdrowego odżywiania. Takie osoby, w pierwszej kolejności szukają pomocy w internecie i natrafiają tam na nierzetelne informacje. Przez kilka dni jest super, ale potem pojawia się frustracja. Zakończenie diety i powrót do starych nawyków.

Przypadek Oprah pokazuje, że przechodzenie na dietę, nie ważnie jaka by nie była, nie jest dobrym pomysłem.

Idealnym pomysłem okazuje się być ŚWIADOMA ZMIANA STYLU ŻYCIA.
Bez diety i niepotrzebnych zakazów czy nakazów.


I na koniec pewien eksperyment, w razie gdybyście myśleli, że piszę głupoty. 

Kiedy grube szczury laboratoryjne zostają po raz pierwszy poddane kontrolowanej diecie, tracą na wadze. Ale jeśli potem pozwala im się jeść bez ograniczeń, znowu tyją. Z kolei na następnej już diecie będą chudły znacznie wolniej. Gdy ponownie przestanie się je odchudzać, przytyją o wiele szybciej niż za poprzednim razem. Przy trzecim czy czwartym razem takiego cyklu, dieta przestaje działać. W dodatku waga nie znika, pomimo tego, że szczury jedzą mniej kalorii.

Za to i o wiele więcej, odpowiedzialna jest ewolucja, która nauczyła ludzi przetrwać głód. Jeśli organizm przetrzyma przymusowy post, czyt: narzuconą dietę, jego reakcją będzie dążenie do zatrzymania wszystkich zebranych kilogramów. Kiedy się odchudzamy, organizm dochodzi do wniosku, że zapanował głód, więc zaczyna bronić każdej swojej komórki tłuszczowej.

Nie przechodź na DIETĘ. Powiedz sobie, że ZMIENIASZ SWÓJ STYL ŻYCIA.

I to na początek wystarczy.
 

4 wrz 2015

JESTEŚ GŁODNA CZY SMUTNA ?

Jedzenie w niektórych przypadkach staje się odskocznią od smutnej codzienności. Pomaga pozbyć się negatywnych emocji i zapomnieć o problemie. Jednak prawda jest bardziej brutalna. Po ustaniu epizodu obżarstwa, przychodzą wyrzuty sumienia, które są wprost proporcjonalne do nierozwiązanego problemu.


Dlaczego tak się dzieje ?

Za objadanie się, w pierwszej kolejności odpowiedzialne są Twoje nawyki. 

Kiedy nauczysz się w trudnych sytuacjach sięgać po małą przyjemność, jaką jest batonik, to możesz być pewna, że zrobisz to drugi, trzeci, jak i czwarty raz. Zaczyna się bardzo niewinnie. Nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Szybki dostęp do pożywienia ułatwia sprawę. W każdej chwili możesz pójść do lodówki i pochłonąć "ją" w całości. Albo ubrać buty i wybrać się na spacer do sklepiku, na rogu ulicy. Niestety trudniej zadzwonić do mamy, siostry czy przyjaciółki. Akurat jest w pracy albo smacznie śpi. Nie ukrywajmy. Każdy z nas lubi wygodę. Jest Ci wygodniej zapchać się jedzeniem, niż skonfrontować się z danym problemem. W takich sytuacjach pragniesz w ekspresowym tempie przywołać uśmiech na swojej twarzy. Nie od dziś z resztą wiadomo, że cukier podnosi poziom serotoniny, nazywanego hormonem szczęścia. Swoje negatywne uczucia "maskujesz" jedzeniem. To droga na skróty. W pewnym momencie będziesz musiała zawrócić.


Objadasz się, gdyż posługujesz się stylem skoncentrowanym na emocjach. 

Gdy doskwiera Ci jakiś problem, siadasz na kanapie i zaczynasz się nad sobą użalać. Towarzyszą temu najgorsze emocje tego świata. Smutek połączony ze złością. Żal z rozpaczą. Do tego te opuchnięte oczy. Może warto wziąć głęboki oddech, zdystansować się i powrócić do problemu po krótkiej chwili? Pamiętam jak na studiach uczyłam się do mega ciężkiego egzaminu. Wstawałam o 6 rano, żeby już o 6.30 trzymać notatki w rękach. I tak do godziny 21:00, z przerwami na papu. Codziennie, przez okrągły tydzień. Oczywiście nie zaliczyłam. Mój mózg był przeciążony. Na pewno nie przez nadmiar materiału jaki musiałam w tedy przyswoić, a przez destruktywne myśli. Na poprawkę przeznaczyłam połowę tego czasu. Byłam wypoczęta i jakoś optymistyczniej nastawiona na wynik. Chaotyczną naukę zamieniłam na same konkrety. Udało się. Dlatego, że zaczęłam posługiwać się stylem skoncentrowanym na zadaniu. Gdybym do tego nauczyła się w trudnych chwilach sięgać po przekąskę, zapewne w jednej ręce trzymałabym notatki, a w drugiej czekoladę.


Istnieje również teoria "fałszywego głodu". 

Pojawia się w tedy, kiedy do końca nie potrafisz wskazać źródła swoich smutków. W tym przypadku, Twój organizm źle identyfikuje swoje emocje. Zamiast świadomie odczuwać smutek, sięga po jedzenie. Po prostu myśli, że jest głodny. Może to ten ucisk w żołądku? Powstaje ciekawe zjawisko: głód emocjonalny podszywa się pod Twój głód fizyczny i powoduje epizody obżarstwa. Najczęściej dotyczy to przewlekłego stresu. Sytuacja stresująca, która miała miejsce jakiś czas temu, wydaje się dla Ciebie przeszłością. Jednak fakty są inne. Jeśli nie "domkniesz" sprawy do końca, będzie Ci towarzyszyła przez cały czas. Idealnym przykładem jest kłótnia partnerów. A raczej "ciche dni". Można tu również wymienić ciągłe, niepotrzebne zamartwianie się o pieniądze, dzieci czy pracę. Dlatego tak ważne jest, aby wszystkie trudne sytuacje wyjaśniać na bieżąco. No i znowu wracamy do teorii związanej ze stylem skoncentrowanym na zadaniu, jak i Twoich problematycznych nawyków.

No to jak, jesteś głodna czy smutna ?

1 wrz 2015

IDEALNA CZY REALNA?

Gdy byłam młodsza, chciałam zostać dziennikarką. Taką, która swoim występem mogła poszczycić się przed milionową widownią. Wypowiadająca się Pani w telewizji budziła we mnie pozytywne emocje. Również pragnęłam być mądra, tyle wiedzieć, a do tego tak ładnie składać zdania.

Ten pomysł towarzyszył mi przez dobre kilka lat. Nigdy nie zastanawiałam się, czy aby na pewno dziennikarstwo to jest to, co chcę praktykować przez resztę swojego życia. Wiedziałam jednak, że chcę być mądra, dużo wiedzieć i pięknie się wypowiadać. Jednak nie miałam pojęcia, że powyższy zawód nijak pasował do mojej osobowości.

Ile razy robisz coś wbrew sobie?

Wiele razy.

W głowie stwarzasz sobie obraz "idealnego Ja".

Chciałbyś być szczupły, piękny, inteligentny, lubiany, sprawny ruchowo, empatyczny, zorganizowany, z pasją, non stop uśmiechnięty i bogaty. Nigdy taki nie będziesz. Jedna cecha wyklucza drugą! Jeśli panujesz nad codziennym porządkiem w mieszkaniu, to zapewne nie masz czasu na ćwiczenia. Z kolei milion na koncie nie gwarantuje Ci brak problemów do końca życia. Taka wizja w niektórych przypadkach nie jest zła, gdyż to właśnie ona wspomaga Twój rozwój. Jednak zazwyczaj, wpływa na Ciebie destruktywnie. Dotyczy to wyłącznie rzeczy, na które nie masz wpływu. Wyższy nie będziesz.


Powinieneś skupić się na Twoim "Ja realnym".

Jaki jestem? 
Jak wyglądam? 
Co lubię robić i kim chcę zostać w przyszłości?
I najważniejsze: co mogę realnie w sobie zmienić?
Jeśli nie podoba Ci się Twoja nadwaga, zacznij jeść zdrowo i ćwiczyć. Ale pamiętaj, że nigdy nie będziesz wyglądała jak Anja Rubik. Nigdy nie będziesz też Małgorzatą Rozenek. Ale możesz zorganizować sobie tak plan dnia, żeby uwzględnić w nim małe sprzątanie mieszkania.


Ładnie wyglądasz. Kim dzisiaj jesteś? 
Sobą.
Tak Ci najlepiej.


Im więcej rozbieżności pomiędzy "Ja" idealnym, a "Ja" realnym, tym więcej uczuć negatywnych. Zamiast dostrzegać pozytywy, zastanawiasz się co by tu jeszcze w sobie zmienić.

Może w takim razie warto pozostać sobą ?

21 sty 2015

DLACZEGO SIĘ OBJADASZ ?

Niech zgadnę. Właśnie jesz ciastko. Pudło? A czy zdarzyło Ci się zjeść więcej, aniżeli potrzebuje tego Twój organizm do prawidłowego funkcjonowania? Chyba każdemu z nas. W takim razie, czym różni się kompulsywne objadanie się od jednorazowego występku? Dwóch a nawet trzech? I na trzech pozostańmy

Tak na wstępie, warto wyjaśnić pojęcie kompulsywne objadanie się, kiedyś "obżarstwo". 


Kompulsywne objadanie się to spożywanie dużych ilości pokarmu w niekontrolowany sposób, bez odczuwania fizycznego głodu.

Jeśli w czasie jednego epizodu pochłaniasz ogromną ilość kalorii, jeśli poprzedzone jest to nieodpartą chęcią zjedzenia czegoś kalorycznego i jeśli najczęściej sięgasz po jedzenie, w tedy kiedy jest Ci "źle" - JESTEŚ ŻARŁOKIEM

Co mówią książki ? (Poniższe przyczyny, mogą prowadzić do kompulsywnego objadania się, ale nie zawsze tak się dzieje. Problemem jest, gdy epizody występują przynajmniej dwa razy w tygodniu, przez dłuży okres czasu i towarzyszą temu ogromne wyrzuty sumienia. Jednak, to, że powtarzająca się kompulsja nie ma u Was miejsca, nie oznacza, że problem zniknął. We wszystkich przypadkach, należy zwrócić się po pomoc).

1. Przejadasz się, bo ograniczasz jedzenie do minimum. Paradoks? już tłumaczę o co chodzi. 

Dotyczy to szczególnie osób będących na diecie. Gdy narzucisz sobie rygorystyczne zasady odchudzania, to gwarancją jest, że wytrzymasz kilka dni. Potem otworzysz lodówkę i napchasz się "na zapas", mówiąc sobie w przerwie między jednym ciastkiem a drugim, że OD JUTRA znowu zacznę się odchudzać i na pewno dam radę. Guzik prawda. Będzie tak samo, aż w końcu stracisz nad tym kontrolę i wycieczki do lodówki będą normą w Twoim tygodniowym planie. Lekarstwem jest zdrowe odżywianie. Po prostu. 5 wartościowych posiłków, jedzonych o równych porach, tak, żebyś nie odczuwał ssania w żołądku. Pamiętaj jednak, żeby posiłki nie były zbyt małe, takie, jakie jedzą wróbelki. 

Chcecie dowodów? proszę bardzo. 

27 kobiet, badacze podzielili na 3 grupy. Część z nich, trafiła do grupy z "dietą", następna do grupy z "ćwiczeniami fizycznym", a ostatnie osoby mogły robić, to co sobie zapragnęły.  Po 6 tygodniach nastąpił koniec eksperymentu. Efekt był taki, że kobiety z "dietą", po zakończonym badaniu, jadły więcej, aniżeli kobiety z dwóch pozostałych grup.

2. Przejadasz się, bo narzucasz sobie określony przydział jedzenia w danych okolicznościach.

Zastępujesz swoją faktyczną potrzebę fizjologiczną (głód fizyczny), potrzebą poznawczą (ile powinnam zjeść). I w ten właśnie sposób mówisz sobie, że na kolacje zjesz tylko 3 łyżeczki chudego twarożku ze szczypiorkiem. Jak jest naprawdę? zjadasz twaróg i dodatkową bułkę z szynką. O nie. Twój plan poszedł na marne. W takim razie już nic więcej mi nie pozostaje, jak zjeść jeszcze jedną bułkę i milion innych kalorii. No bo przecież i tak nie wytrwałaś w swoim postanowieniu. Dochodzi do tego, że nie czujesz swojej "granicy sytości" i jesz do granic swoich możliwości.

3. Przejadasz się, bo brak Ci motywacji do działania. Koncepcja "Pal licho!", łączy się z tą powyżej. 

Występują też wyrzuty sumienia i przekonanie "wszystko, albo nic". Jednak różnica jest taka, że napadowe objadanie się, spowodowane jest stricte tzw "zapaścią motywacyjną". Spadek motywacji jest następstwem utraty samokontroli nad spożywanym pokarmem. No bo ileż można się głodzić? Masz już tego dosyć, więc obżerasz się na zapas, żeby od jutra znowu zacząć swoją dietę "cud". 

4. Gdy próbujesz nie myśleć o jedzeniu, paradoksalnie myślisz o nim częściej. 

"Zakazany owoc" kusi najbardziej. Wszystko jest jasne. Na dowód tego, opiszę pewne badanie. Osoby zostały podzielone na dwie grupy. Pierwsza z nich dostała zakaz myślenia o białym niedźwiedziu. Takim misiu. Gdy to się jednak stanie, mieli zasygnalizować to zdarzenie dzwonkiem. Druga grupa, dostała zgodę na myślenie o niedźwiadku. Efekt? osoby, które usiłowały nie myśleć o niedźwiedziu, myślały o nim częściej, niż Ci, którym kazano myśleć o tym zwierzęciu. Wniosek jest jeden: musisz przestać myśleć w kółko o jedzeniu. Co zjesz na śniadanie. Co zrobić, żeby obiad ne był taki kaloryczny jak wczoraj. Kiedy pójść na zakupy i jaki sklep wybrać, który w swoim asortymencie na najświeższe owoce. Musi się to dziać automatycznie. Na zasadzie: wstajesz rano, otwierasz lodówkę i wyjmujesz mleko, bo właśnie masz ochotę na owsiankę z bananem. 

Około 90% problemów z jedzeniem ma podłoże emocjonalne: sposób myślenia, metody radzenia sobie ze stresem, rozładowywanie emocji. Osoba zajadająca smutki, nie umie rozpoznawać swoich emocji. Zaspokojenie głodu emocjonalnego, podszywa się pod zaspokojenie innych potrzeb (głodu fizycznego). To tak jakby z odczuciem głodu, wymieszały się wszystkie jej emocje.