21 sty 2017

BLUE MONDAY - NAJBARDZIEJ DEPRESYJNY DZIEŃ W ROKU

Pojęcie Blue Monday wprowadził brytyjski psycholog - Cliff Arnal. W polskim tłumaczeniu termin ten nazywany jest smutnym lub jak kto woli, przygnębiającym poniedziałkiem. Przypada on na trzeci tydzień stycznia. Według autora to właśnie w tym czasie uświadamiasz sobie, że Twoje postanowienia noworoczne nie mają większego sensu. 

Bo przestałeś się zdrowo odżywiać. 

Bo Twoja książka nie była ruszana od dwóch dni. 

Bo dalej narzekasz. 

Tyle, że Blue Monday to pseudonauka. I chociaż nie ma on potwierdzenia w badaniach naukowych, to może posłużyć jako świetna inspiracja.

Czy czasem nie jest tak, że Twój zapał do pracy jest największy właśnie na początku roku?

Na wstępie jesteś najbardziej wytrwały. Z łatwością pokonujesz dyskomfort związany z nałożonym celem. Chcę Ci się spać, ale czytasz tę jedną stronę więcej. Na imprezie nie opychasz się słodyczami i nawet śmieszą Cię dowcipy szefowej. Odmawiasz sobie wielu przyjemności, bo najważniejsza jest dla Ciebie wygrana. Silna wola zwycięża. Więcej o samokontroli przeczytasz tutaj.

W takim razie co powoduje załamanie się Twojej samokontroli? 


Nie wypełniasz rzetelnie swoich obowiązków, czyli nie jesteś sumienny. 

Sumienność to cecha osobowości. Albo masz jej dużo, albo odrobinkę. Z wytrwałością lepiej radzą sobie ludzie, którzy posiadają wysokim poziom tej cechy. Na jej wpływ mają czynniki biologiczne, ale nie tylko. Możesz ją doskonalić w trakcie całego życia. To dobra informacja dla Ciebie :). W jej skład wchodzą (dla mnie najważniejsze): dobra organizacja dnia i pozytywne myślenie.  

Rozpamiętujesz przeszłość, za bardzo skupiasz się na teraźniejszości lub nie obchodzi Cię przyszłość. 

To akurat jest bardzo ciekawe i ma ogromny wpływ na realizację Twojego celu. Niech odchudzanie posłuży jako przykład. Przeszłość definiowana będzie tutaj jako: jedno potknięcie niesie za sobą kolejne. To, że raz sięgniesz po coś niedozwolonego nie znaczy, że Twoje trzytygodniowe starania pójdą na marne. To był tylko raz!!! Jednak dla Ciebie ten "jeden raz" będzie ważniejszy niż dwadzieścia dni regularnego jedzenia. Skupianie się na "tu i teraz" też nie jest dobre. Mówisz sobie: "życie jest za krótkie na odmawianie sobie przyjemności". I sięgasz po czekoladę. Najlepszą według mnie metodą jest koncentracja na przyszłości, ale nie zapominaniu o teraźniejszości. W tym przypadku słowa takiej osoby będą brzmieć: "jem zdrowo, bo chcę być zdrowa, ale zwracam uwagę na swoje aktualne potrzeby, czyli kiedy chcę odpocząć to po prostu to robię, a nie wykonuję siódmy trening w tygodniu".

Odraczanie gratyfikacji: czy pianka mną rządzi czy ja rządzę pianką? 

Odraczanie gratyfikacji to nic innego jak panowanie nad pokusami. To czekanie na nagrodę. To kontrola swojego zachowania. Zapewne słyszałeś o eksperymencie z pianką marshmallow. Dostajesz jedną albo czekasz pewien czas i zjadasz dwie. To właśnie ten czas ma ogromny wpływ na realizację postanowień. Musisz być cierpliwy. Cierpliwość doprowadzi Cię do nagrody. 

Atrakcyjność celu.

Zastanawiałeś się kiedyś po co się odchudzasz? Albo jaki sens ma czytanie książek, które nie wnoszą do Twojego życia nic oprócz tego, że karaluch bez głowy może przeżyć kilka tygodni i ostatecznie zabija go głód? To akurat jest ciekawe :D. Mam nadzieje, że wiesz o co mi chodzi :). Musisz wiedzieć do czego zmierza Twoje zachowanie. Fajnie gdybyś się odchudzał dla siebie, a nie dla opinii publicznej. Byłoby super nie narzekać i zmniejszyć tym samym liczbę stresorów w ciągu dnia. Czytaj książki, które naprawdę są dla Ciebie interesujące. I tak dalej i tak dalej.

Istnieją pewne strategie, które pomagają w byciu wytrwałym, ale żeby nie przedłużać zostawię to na inny post. Jest 21 stycznia. Może przez ten czas nie podjąłeś żadnych kroków by coś zmienić. A może podjąłeś, tyle że z marnym skutkiem? Zastanów się czy te 21 dni ma jakieś większe znaczenie w stosunku do całego Twojego życia.



15 sty 2017

SEKRET W OSIĄGANIU CELÓW

W psychologii znajdziemy dwa terminy, które na pierwszy rzut oka są ze sobą tożsame. Mowa o samoregulacji i samokontroli. Te dwa procesy różnicuje kilka rzeczy, ale w dalszym ciągu pozostają ze sobą w symbiozie. Jak yin i jang. Jak rekin i podnawka. 

Nie trudno się domyślić, że samoregulacja - reguluje, a samokontrola - kontroluje
Samoregulacja dotyczy emocji, a samokontrola zachowania

Jest to bardzo ogólna definicja, ale do strawienia i zrozumienia. Najlepiej wyjaśnić to na przykładzie osoby, która postanowiła zdrowiej się odżywiać.

Celem takiej osoby jest uzyskanie ładniejszego wyglądu poprzez zmianę diety. Przestała jeść słodycze. Zaczęła do swojego menu włączać więcej warzyw i owoców. Przez kilka dni jej samopoczucie jest na wysokim poziomie. Ale nadchodzi ten dzień. Piątek trzynastego. W tym dniu padał deszcz. Trzeba było zostać w pracy godzinkę dłużej. No i mąż nie zrobił prania tak jak obiecał. Z każdą minutą jej samokontrola słabła, a samoregulacja rosła. Efektem finalnym było zjedzenie całej tabliczki czekolady. Załamanie się kontroli zachowania spowodowało chwilową poprawę nastroju.

Tak więc samokontrola zorientowana jest na realizację celów, a samoregulacja odpowiedzialna jest za Twój komfort psychiczny i fizyczny. W tedy kiedy czujesz się źle do akcji wkracza samoregulacja, która zrobi wszystko, aby na Twojej twarzy pojawił się uśmiech, a wszystkie mięśnie rozluźniły. W pewien sposób pełni nadzór nad Twoją psychiką.

No dobrze, ale co z osobą, weźmy za przykład taką samą osobę, która również postanowiła nie jeść słodyczy i pomimo "złego dnia" nie sięgnęła po czekoladę. Nie zjadła rozpływającej się w ustach milki dlatego, że zwyciężyła u niej samokontrola. Na pewno nie poczuła się z tym faktem dobrze, ale świadomie zdecydowała się na taki stan, gdyż ważniejszy od chwilowej przyjemności był dla niej cel, który sobie założyła. Ładniejszy wygląd. Być może w tamtym momencie skorzystała z techniki "odwrócenia uwagi". Ale to już na inny post ;) 

Dotyczy to również innych celów, nie tylko poprawy wyglądu. Postanowiłeś pół godziny dziennie uczyć się słówek z angielskiego, ale dzisiaj to nie, bo wkurzyła Cię szefowa i dlatego wolisz włączyć ulubiony serial? Wstałeś "lewą nogą" więc możesz sobie pozwolić na godzinkę dłużej w łóżku? Zauważ, że Twoja samokontrola najczęściej nie działa w tedy kiedy masz zły humor. Dlatego ważnym jest, abyś miał tego świadomość i umiał to kontrolować.

Podsumowując: samoregulacja odpowiedzialna jest za Twój dobry nastrój, a dzięki samokontroli potrafisz osiągać zamierzone cele. Dlatego sam widzisz, że oba te procesy tworzą razem zgrany duet. Jednak to, czy zwyciężają u Ciebie emocje czy wytrwałość zależy od wielu czynników.

14 sty 2017

KĘKĘ - MIŁOŚĆ



Jestem pewna, że nie raz zastanawiałeś się nad istnieniem prawdziwej miłości. Czy można pokochać drugą osobę bezwarunkowo i żyć z nią do końca życia? Codziennie kłaść i budzić się obok niej? Mijać ją w łazience? Jeść razem śniadania i dzielić miejsce na kanapie? 

I tak przez 365 dni w roku. Przez całe swoje życie.

Te myśli mogą wpływać na Ciebie destruktywnie. No bo jak to tak tylko z Olą? Tylko z Maćkiem? 

Nie wierzę w miłość romantyczną. Dla mnie motylki w brzuchu to nic innego jak perystaltyka jelit. A zauroczenie to... zauroczenie. Równie dobrze rozpływam się na widok śliniącego się dziecka. Pomimo tego wszystkiego pod słowem miłość podpisuje się obiema rekami. Wierzę w to, że można kogoś pokochać tak po prostu, bez zadawania sobie pytań: dlaczego właśnie on? dlaczego właśnie ona? Bo tego prawdziwego uczucia nie da się wyłącznie spłycić do wizji bycia razem do końca życia.

To coś więcej niż kilkadziesiąt lat życia razem. 

To spokój ducha. To scrabble razem i sudoku razem. To ciężka praca, by nie zawracać jak już się zaczęło. Milość to sztuka godzenia się. Wybaczania błędów. Znoszenia tvn-u i słuchania Adel. To pytania: może pomóc? co Cię boli? jak się trzymasz? To proste słowa: dziękuję i przepraszam. Miłość to konflikty i wyciąganie wniosków. I ten uśmiech o poranku.

Dlatego...

Czy masz ochotę przez resztę życia razem?  


O cyklu RAPSYchologia tutaj

8 sie 2016

DLACZEGO JESTEŚ OTYŁY?

Za otyłość odpowiedzialne są czynniki biologiczne, psychologiczne i społeczne. Ile razy słyszałeś od koleżanki, że nie może schudnąć "bo ma takie geny"? Ile razy Pani psycholog w telewizji śniadaniowej opowiadała o wpływie samokontroli na utrzymanie prawidłowej masy ciała? Zapewne wiele razy. A czy wiesz, że za kształtowanie się nadwagi i otyłości również odpowiada status socjoekonomiczny?



Model społeczny zakłada, że jedną z przyczyn otyłości są wykształcenie i aktywność zawodowa.

Nadmierna masa ciała częściej widoczna jest u osób niezatrudnionych oraz u osób, które ukończyły szkołę podstawową lub podstawowe studium zawodowe. Prawdopodobnie ograniczenia finansowe świadczą o braku możliwości korzystania z siłowni, klubów fitness czy kupowania nieprzetworzonej, nieco droższej żywności. Powiesz, że do utrzymania prawidłowej wagi nie potrzebujesz siłowni? Masz rację. Można przecież korzystać z uroków jakie daje nam natura. Rower czy bieganie to idealne sposoby na utrzymanie prawidłowej masy ciała. Jednak większość ludzi nadal upiera się przy tym, że do zrzucenia wagi potrzebują karnetu na siłownię. Błędem są również skrzywione przekonania na temat zdrowej żywności. Zgodzę się, że żywność ekologiczna jest nieco droższa i nie każdego na nią stać. Jednak to nie powinno być przeszkodą do utrzymywania zdrowego stylu życia. To prawda, że owoce i warzywa z supermarketu nie smakują jak z ogródka Twojej mamy. Ale nie masz wyjścia. Jeśli nie stać Cię na ekologiczne pomidory wystarczy, że zminimalizujesz ryzyko przedostania się toksyn do organizmu, poprzez dokładniejsze ich mycie. W sezonie wiosenno-letnim możesz uprawiać swój własny ogródek na balkonie. Masz wiele opcji do wyboru. Wystarczy chcieć. 

W psychologii istnieje taki termin jak: "środowisko sprzyjające otyłości". 

Mówi on o tym, że więcej osób zmaga się z nadmiernymi kilogramami w mieście niż na wsi. Ta różnica dotyczy rodzaju wykonywanych czynności. Osoby w środowisku wiejskim częściej spędzają czas poza domem. Związane jest to z pracą na roli czy szukanie jedynych rozrywek jakim jest np. sport na świeżym powietrzu. Z kolei osoby mieszkające w dużych miastach poprzez ciągły brak czasu, nieregularność w jedzeniu i łatwiejszy dostęp do tłustych pokarmów bardziej narażeni są na otyłość.

Warto zwrócić uwagę na przemysł spożywczy. W Stanach Zjednoczonych firmy reklamowe przeznaczają miliardy dolarów na wywieranie wpływu na wybór jedzenia. I tak też jest w Polsce. Jesteś bombardowany z każdych stron. Telewizja, bilboardy, restauracje kuszące swoimi zapachami. Jedzenie w przeciągu kilkunastu lat zmieniło swoją funkcję. Teraz częściej zaspakaja Twoją potrzebę psychologiczną niż fizyczną. 


A co powiesz na to, że za przyczynę otyłości odpowiada samochód, winda, komputer a nawet telefon komórkowy?


Teraz prawie każda rodzina wymieniła rower na samochód. W każdym domu znajduje się komputer, który odciąga ludzi od spędzania czasu na zewnątrz. Niestety najbardziej jest to widoczne wśród młodych osób. Moje dzieciństwo wspominam na zabawie w "chowanego", "krowę" czy "zimne ognie". Codziennie wychodziłam albo to na rower, albo na rolki. Albo tak po prostu, żeby spotkać się ze znajomymi. Dzisiaj wyzwalaczem spacerów jest gra Pokemon Go. Siedzący tryb życia w połączeniu z szybkim dostępem do żywności wysokotłuszczowej zwiększa prawdopodobieństwo zachorowania na otyłość. Telefony komórkowe również odgrywają znaczącą rolę. Znalezienie w sieci numeru do ulubionej restauracji, naciśnięcie zielonej słuchawki i złożenie zamówienia zajmuje kilka minut. Nawet obecność windy powoduje, że korzystają z niej osoby mieszkające na pierwszym piętrze. Wszystkie te czynniki zachęcają potencjalną osobę do praktykowania niezdrowego trybu życia.

Zastanów się, które czynniki przyczyniają się do Twojej nadmiernej masy ciała. Może zamiast na czynniki biologiczne i psychologiczne, większą uwagę zwrócisz na szybki bieg życia, jedzenie w pośpiechu i tłusto czy brak ruchu.

15 lip 2016

JAKI JEST TWÓJ STOSUNEK DO JEDZENIA ?

Jedzenie ma zaspokajać głód i dostarczać odpowiednich substancji odżywczych do zachowania zdrowia i urody. Jest to bardzo ogólna definicja, gdyż każdy człowiek ma do tego inne podejście. Z tego też względu podzieliłam ludzi na trzy grupy.


Do pierwszej grupy należą osoby, które nie przejmują się jakością i ilością spożywanych pokarmów.

Jedzą nieregularnie i tłusto. Zapominają o zasadach, które nakłada na nich piramida zdrowego żywienia. Robiąc zakupy w supermarkecie nie zwracają uwagi na syrop glukozowo-fruktozowy czy tłuszcze trans. Na drugie śniadanie jedzą słodki batonik, a na obiad schabowego z ziemniakami i wzdymającą kapustą. Nie wiedzą co to wyrzuty sumienia po zjedzeniu paczki chipsów. I dopóki ich wyniki badań są w normie, to niezdrowy tryb życia im nie przeszkadza. Najczęściej mamy tu do czynienia z osobami szczupłymi bądź z lekką nadwagą. Są osoby szczupłe, które jedzą i nie tyją. Jednak skutki takiego jedzenia nie muszą być widoczne gołym okiem. A na pewno nie są natychmiastowe.


Druga grupa osób to ludzie, którzy od A do Z przestrzegają zasad zdrowego żywienia. 

W porównaniu do pierwszej grupy, zwracają uwagę na jakość i ilość wsuwanych kalorii. Nie mylmy tego z ortoreksją. Różnica polega na tym, że taki styl życia nie jest dla nich obsesją. Mówiąc bardziej po ludzku, nie podporządkowują swojego życia – jedzeniu. Nie rezygnują z urodzin znajomej tylko dlatego, że odbędą się w restauracji, w której serwują wyłącznie tłuste dania. Oczywiście pójdą, ale przed wyjściem z domu zjedzą zrobiony przez siebie zdrowy posiłek, a na miejscu zamówią drinka czy herbatę. I nie będzie dla nich nic krępującego w tym, że jako jedyne będą siedziały przy pustym talerzu. Także po powrocie do domu nie zadziała u nich mechanizm kompensacji i nie rzucą się na jedzenie. Ten stan jest dla nich normalny. Świadomie wybrali właśnie taki, a nie inny styl życia. I nie powinniśmy go w żaden sposób negować. 

I wreszcie 3 grupa osób, która moim zdaniem  jest najbardziej narażona na zaburzenia związane z jedzeniem, np. na kompulsywne objadanie się. 

To osoby, które mają trochę wspólnego z pierwszą i drugą grupą. Są na diecie (zazwyczaj takiego określenia używają) czyli jedzą zdrowo, ale od czasu do czasu sięgną po coś niedozwolonego. A co ich różnicuje? Wyrzuty sumienia. Występują prawie zawsze, kiedy pozwolą sobie na produkty z zakazanej listy. Po takim epizodzie obiecują, że był to ostatni raz i że od jutra zaczną na nowo. W czym tak naprawdę tkwi problem? W tym, że takie osoby są rozdarte pomiędzy: „chcę jeść zdrowo” a „dajcie mi do cholery tą (tę?) czekoladę, którą tak ubóstwiam”.


Odpowiedzcie sobie do której grupy chcecie należeć. Jestem pewna, że większość z Was wybierze opcje trzecią. Jeśli się na nią zdecydujecie, miejcie świadomość zagrożeń, które na Was czyhają. 

Czy istnieje idealne lekarstwo?

Od trzech kostek czekolady nikt nie przytył. Wniosek nasuwa się jeden: zachowaj umiar w jedzeniu i piciu. Jedz to na co masz ochotę, ale w małych ilościach. Jeśli zaczniesz siebie ograniczać, będziesz częściej myślał o jedzeniu. Udowodniono to naukowo!!! 

Osoba „zdrowa” gdy  zje coś niedozwolonego, nie będzie skupiała swojej uwagi  na tym co i ile zjadła. Występuje tutaj prosty mechanizm. Przyszła ochota na coś słodkiego – udała się do sklepu. Ochota odeszła - życie dalej kreci się swoim rytmem.  Nawet gdy zje trochę więcej, to jej reakcją na pełny brzuch będzie: „ale się najadłam”. I to jest normalne. Osoba z zaburzonym obrazem powie: "nie rozumiem jak mogłam tyle zjeść. Czuje się jak pączek w maśle”. 

Tak to niestety wygląda.  Ludzie naprawdę mają z tym problem!!!

Każdemu z nas zdarzają się jedzeniowe wpadki. Jeśli jednak raz na jakiś czas zjemy więcej, aniżeli sobie założyliśmy, to nie powinniśmy mieć z tego tytułu wyrzutów sumienia.

Typowym jest również skrzywione przekonanie na temat jakości spożywanych produktów. Na logikę. To, że zjesz porcje niedozwolonego jedzenia to od razu Twoja waga nie wzrośnie. Co innego gdybyś codziennie jadł tłusto i to w niekontrolowany sposób, przez dłuższy okres czasu.

Ostatnią rzeczą o której chce napisać to fakt, że aby żyć, musicie jeść. Nic odkrywczego. Jednak gdy dłużej zastanowicie się nad słowem jedzenie, to już przestaje być tak kolorowo. Nasuwają się pytania: czym dla mnie jest jedzenie? Jak chce, aby wyglądały moje posiłki? Czy jedzeniem zaspokajam swoje potrzeby emocjonalne czy fizyczne? Jem owsiankę, bo wszyscy ją jedzą? To, że zjem ciasto po niedzielnym obiedzie powoduje u mnie wyrzuty sumienia? 

I z tymi pytaniami Was zostawiam.