Pokazywanie postów oznaczonych etykietą otyłość wśród dzieci. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą otyłość wśród dzieci. Pokaż wszystkie posty

25 paź 2014

SŁODYCZE ZNIKNĄ ZE SZKÓŁ. PROBLEM ROZWIĄZANY ?

W dniu 1 września 2015 roku wejdzie w życie ustawa zakazująca sprzedaży śmieciowego jedzenia w szkołach, przedszkolach, punktach przedszkolnych i klubach przedszkolaka. 
















426 posłów było na tak, 1 był przeciw.

I dla tego jednego posła powstał ten post. 

Słowem wstępu... 

Celem ustawy jest ograniczenie dostępu dzieci do niezdrowej żywności, która zawiera szkodliwe dla ich rozwoju składniki. Cukier w batonikach i wszelkich ciasteczkach, sól w chipsach czy produktach instant. 

Wieść o nowelizacji ustawy rozniosła się bardzo szybko. Wszyscy są zadowoleni i szczęśliwi. I super. Ale w końcu jeden Pan był na "nie". Dlaczego? Tego nie wiem, ale spowodował, że ja również zaczęłam się zastanawiać nad złą stroną ustawy. Czy w ogóle istnieje? Zobaczmy. 

Moje minusy. 

Szkoły podstawowe, gimnazjum i liceum. 

Zgodzę się z tym, że dzieciaki, które pójdą na przerwie do sklepiku, zamiast pączka, kupią bułkę z szynką i pomidorem. No bo po prostu tego pączka nie będzie. Ale nie zgodzę się z tym, że po wyjściu ze szkoły nie pójdą do spożywczaka po czekoladowego batona albo nie wyciągną go z plecaka. Tej gwarancji nie ma nikt. Dlatego uważam, że tego typu pomysł jest pomocą doraźną. Działającą "tu i teraz". Dzieci w tym wieku, mają już ukształtowane pewne nawyki żywieniowe. A kto za nie odpowiada? Rodzice. Co z tego, że szkoły zakażą sprzedawania śmieciowego jedzenia, skoro po powrocie domu, będzie czekała na nich cała miska ulubionych cukierków, dostępnych 24h. Otyłe dzieci to wyłącznie wina rodziców. Ich podejścia do zdrowego odżywiania i skrzywionych przekonań na ten temat. Nadwaga młodych osób zostałaby rozwiązana, gdyby rodzice nie zamiatali tego problemu "pod dywan". No właśnie, co mogliby zrobić?

Moje plusy. 

Przedszkola, punkty przedszkolne i kluby przedszkolaka. 

Nawyki żywieniowe powinny być kształtowane od najmłodszych lat. I tu ustawa idealnie sprawdzi się w przedszkolach. Gdy tak się stanie, problem zniknie a w szkolnych sklepikach znowu będziemy mogli oglądać półki uginające się od nadmiaru kalorii. Po pierwsze, rodzice muszą zrozumieć, że zdrowe odżywianie to nie są żadne wyrzeczenia. I tu Was zaskoczę. Można jeść wszystko na co ma się ochotę, ale z głową! Należy zachować umiar i wykazać się pomysłowością. To wszystko. Łatwo powiedzieć, ale jak to ma się w praktyce? 

1. Kupioną pizzę wystarczy zamienić na własnoręcznie zrobioną u siebie w kuchni. Ile czasu czeka się na zamówienie? Do godziny. Tyle również zajmuje jej wykonanie razem z dzieckiem. Zdrowiej, pyszniej i weselej. A i satysfakcja będzie ogromna. 

2. Własne jogurty są idealnym zamiennikiem tych słodkich, z dodatkiem niepotrzebnego cukru. Potrzebne są tylko ulubione owoce, jogurt naturalny, mikser, blender a w najgorszym wypadku widelec.

3. Zamiast chipsów - frytki z ziemniaków. Posypane ulubionymi przyprawami i przyrządzone w piekarniku, smakują idealnie. A do tego własnoręcznie zrobiony keczup. Internet pęka w szwach od przepisów tego typu.

I tak dalej, i tak dalej. 

Po tym poście, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ustawa nie sprawi, że dzieci pozbędą się nadprogramowych kilogramów. Jest tylko jedną z form pomocy, którą albo rodzice wykorzystają do zmiany lub kształtowania się zdrowych nawyków żywieniowych u swoich dzieci, albo i nie.

3 sie 2014

DRODZY RODZICE, NIE TUCZCIE SWOICH DZIECI !

Opowiem Wam pewną historię, a nawet dwie. 

Pierwsza, nieco krótsza, brzmi:
 
Przychodzi chłopczyk do mamy i pyta:

CH: Mamo, czemu jestem gruby? 
M:  Nie jesteś gruby. Skąd Ci to przyszło do głowy? 
CH: To dlaczego koledzy w szkole, tylko ze mną nie dzielą się swoim drugim śniadaniem?
M:  Bo boją się, że im wszystko zjesz.

Druga historia wydarzyła się naprawdę. 

Głównym bohaterem jest stały klient, czyli ojciec 4-letniego chłopca, z tym chłopcem rzecz jasna oraz ja, kelnerka. Zawsze zajmowali miejsce przy oknie. Nawet nie musiałam im wręczać kart, bo wiedziałam co zamówią. Był to kebab. Duży, tuczący kebab w bułce. Ale nie, że dwa małe...nie, że na pół. Cały ogromny kebab wyłącznie dla chłopca. Mały wcinał aż mu się „uszy trzęsły”. Wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że chłopiec miał już sporą nadwagę. Słodki pulpecik z brązowymi oczkami. Tak właśnie wyglądał. A ojciec? Nie wyróżniał się z tłumu. 160cm wzrostu, krótkie włosy, jeansy, koszulka, BMI w normie. Tzw „zwyklak”. Pan zwyczajny i mała kulka odwiedzali mnie średnio dwa razy w miesiącu. W takich sytuacjach, aż ma się ochotę wykrzyczeć prosto w twarz: „człowieku, ogarnij się”. 

















Bardzo często słyszę: „moja Ania jest dobrym dzieckiem”, „mój Kazik nigdy by tego nie zrobił” czy właśnie „moje dziecko odżywia się zdrowo”. Nie mam wątpliwości co do tego, że chcecie jak najlepiej dla swoich dzieci. Jeśli naprawdę tak jest, to nie lekceważcie tego tematu.

Kochani rodzice! 

Grube dzieci to wyłącznie Wasza wina. Nie zwalajcie wszystkiego na geny. Nie odwracajcie się od problemu. Nie przyjmujcie strategii „no ale co ja mam zrobić, skoro mu tak bardzo smakuje?” W ten sposób narażacie je na wiele przykrych niespodzianek. Na pewno nie chcielibyście, żeby Wasze dziecko było wyśmiewane i przezywane przez rówieśników. A tym bardziej, żeby w życiu dorosłym chorowało na cukrzycę, miażdżycę czy nadciśnienie tętnicze. To brak chęci powoduje, że Wasze dzieci stają się coraz grubsze.